Drukuj
Kategoria: Recenzje

Erache 1995

Godflesh - Crush My SoulCałe szczęście że Godflesh powrócił. Oba ostanio opublikowane materiały, czyli ep-ka "Decline And Fall" oraz płyta "A World Lit Only By A Fire" prezentują wysoki poziom i wytyczają nowe kierunki w szeroko rozumianej muzyce ekstremalnej. Sądzę że materia w jakiej specjalizuje się genialna brytyjska formacja są chyba przeznaczone dla dość wytrawnych słuchaczy. Jeśli ktoś słyszał już wiele odmian metalu i grindcore'a,  jest znudzony schematycznymi aranżacjami, z nagminnie umieszczaną w kompozycjach środkową ósemką, czyli wariacjami na oknie ośmiu taktów z reguły, po drugim, czasami trzecim refrenie, to być może, jeśli w ogóle lubi słuchać muzyki i ciekawią go nowe idee, a także zwraca uwagę na eksperymenty, formacje takie jak Godflesh, czy wczesny Scorn mogą go pozytywnie zaskakiwać i wprawiać w ekscytację. Muzyka tych ekip jest wręcz  mistycznie dziwna.

"Crush My Soul" to relatywnie wiekowy materiał, ponieważ od czasów kiedy ujrzał on światło dzienne minęły już dwie dekady i obecnie w industrialu i stylach pokrewnych, specjalizuje się już zupełnie nowe pokolenie. Ten ponad czterdziestominutowy maksisingiel jest jednak warty polecenia gdyż, na rynku przypuszczalnie, coraz trudniej o coś nietandetnego,  co może napełnić słuchacza humorem, mocą i pozytywną energią.

Choć Godflesh jest dla ludzi lubiących normalne rockowe kompozycje "dziwną narkotyczną fazą", dla fanów industrialnego metalu, jest to wybitna, nowatorska grupa, która we własnym DNA, ma zawartą tendencję do burzenia schematów, struktur, charakterystycznych dla większości wydawnictw, nawet tych z muzyką często uznawaną za nieprzytępną, czy wręcz niszową lub podziemną.

Dwa pierwsze utwory z recenzowanego wydawnictwa, są dwoma różymi wersjami kompozycji "Crush My Soul" (do której istnieje ciekawy teledysk przedstawiający walkę kogutów). Pierwsza jest identyczna z tą z albumu "Selfless", a druga to bardzo ciekawy, piętnastominutowy, transowy remiks, którego osią jest łamany bit samplera oraz analogowo brzmiące arpeggio syntezatora, a także delay dodany do, występujących nieregularnie, wokali oraz ciekawe hałaśliwe próbki, czasami nawet występujące na pierwszym planie kompozycji.

Numer trzeci "Xynobis" jest bardzo specyficzny. Trwa on relatywnie długo i dziwnie rozpuszcza się w czasie po kilku minutach, zanikając po kilkunastu minutach niemal do zera, coś jakby jakaś zanikająca zaburzona fala na wodzie. Nad całością dominuje wręcz buddyjski wokal oraz dziwne brzmienie kojarzące się z ostrzeniem jakiegoś narzędzia z metalu (być może miecza, noża albo brzytwy).

Opisywany maksisingiel jest warty uwagi, choćby dlatego, że trwa tyle co zwykły album. Ilość nowatorskich idei, jakie  są tu zawarte, jest wprost oszałamiająca. Ma on bardzo niesamowite, inspirujące brzmienie. W niektórych momentach pojawiają się, surowo brzmiące, oscylatory syntezator natomiast samo brzmienie muzyki jest dziwnie brudne, jakby jej elementy, schematy były nie do końca oszlifowane, co jednak pewnie jest zabiegiem celowym jeśli się weźmie pod uwagę charyzmę grupy. 

Ekstremalność i socjologiczne zabarwienie w grind-core'owym stylu, luz, zajawka, szczerość, swoboda i doskonały warsztat muzyczny, producencki, ale także emocje są zamrożone w mocnym, basie Greena (brzmiącym niczym maszyna), połamanych bitach, oraz jazgotliwych riffach gitar Broadricka (obecnie znanego na świecie chyba głownie dzięki dość przystępnemu Jesu i który traktuje gitary jak instrumenty perkusyjne). 

Reasumując. Prezentowane wydawnictwo to najwyższej próby metal industrialny.  Jest to pozycja obowiązkowa w kolekcji nagrań, każdego fana Godflesh, Scorn (z dwóch pierwszych LP) , wczesny Pitch Shifter , czy może nawet Napalm Death (z okresu "Diatribes", "Fear, Emptiness, Despair").

Drumcomputer

 

Inne recenzje Godflesh oraz projektów z nim związanych na industria.org.pl

Godflesh "Purge"

Godflesh "Post Self"

Godflesh "A World Lit Only By Fire"

Godflesh "Decline & Fall"

Godflesh "Pure"

Greymachine "Disconnected"

JK Flesh "Nothing Is Free Ep"