2018 The Null Corporation

nine inch nails - bad witchMedia będące przedłużeniami zmysłów istnieją gdyż istnieje odmienność. Definicja mediów obejmuje materiały, ich własności fizyczne, technologie, funkcje społeczne; aż do niemal lat 1950 – tych termin ten kojarzył się ze zjawami, gulami (zombie) lub uzdrowieniami. W naukach przyrodniczych ,,medium'' używano dla określenia materiałów albo pierwiastków. Przyglądając się korzeniom wyrazu odnajdujemy rozmaite użycia łacińskich odpowiedników – medium, czyli środek lub medius (będący między rzeczami). Model mediów, a nawet wersja rozbudowana, czyli teoria napędza modele w sztuce. Zatem można przewidywać wyniki eksperymentów nad przedłużeniami zmysłów. Proces twórczy w sensie medialnym nie jest trudny. Rozpoczynamy od wyznaczenia zamierzonego efektu. Następnie dochodzimy do generowania dzieła. Ma to wywrzeć takie a nie inne wrażenie. Należy zatem brać pod uwagę układy nerwowe publiczności.

Tak też jest w przypadku przedstawianej i polecanej przeze mnie płyty. Dobrze trafia ona w czyjeś przemyślenia muzyczne. Pewne formacje zaliczane do podzbioru alternatyw wpłynęły ostatnio dość jawnie na przemysł muzyczny tworząc zarówno piękne płyty jak też występy na żywo. Wytwarzanie mód na interesujące atmosfery to relatywnie skomplikowany fonomen. Grupa Nine Inch Nails jak się zdaje nagrała ostatnio intrygujące materiały z nutą brzmieniową dawnej awangardy. Nagrania studyjne jakkolwiek byłyby skomplikowane nie oddadzą prawdopodobnie nigdy klimatu występu na powietrzu, może w małym stopniu.

Piosenki lidera Nine Inch Nails są z pewnością bardzo interesujące. Od razu po uruchomieniu albumu słyszymy znajomy styl, nieco podobny do tendencji brzmieniowych środkowego Ministry. Sekwencje są zatem dość usypiające, są jednak złowrogie przejścia które pchają ,,maszynę dźwiękową'' do przodu.

W zasadzie zdawać by się mogło iż sporo ludzi opisuje cechy charakterystyczne przełomów w branży muzycznej mając na myśli tylko brzmienia samych perkusji. Rewelacyjny jest efekt kiedy miesza się to z pewną dawką brudnego analogowego rzężenia syntezatora. Sekwencje może odtworzyć w pamięci wybitny umysł.

Szata graficzna omawianej płyty jest w wersji cd dość ciekawa. Kartonowe, kawowe opakowanie – skromny lecz nie kontrowersyjny wygląd … kilka czarno-białych fotografii plus wewnątrz abstrakcyjne obrazki. Porównując to z zespolonymi płytami sprzed 2000 można zbudować model (teraz produkcje są bardziej skomplikowane). Około pół godzinna aplikacja ekstremalnych klimatów za bardzo jednak przypomina tworzywa dawnych pionierskich wykonawców awangardy przemysłu. Utwory powstały parę lat temu – pomiar muzyczny zmienia to ,,halo 37'' w ikonę popkultury; dobrze jest mieć album w dyskografii.

Zanim zgodnie z typowymi poglądami zabierze się ktoś do rzeczowego zaznajamiania się z owocami industrialu ważne jest powoływanie się na narzędzia poznawania dzięki którym można podchodzić do prób władania awangardowymi mediami. Po ciekawym poprzednim albumie duet grał co prawda dobrze ale też trochę w sposób tendencyjny z pozbawieniem finezji. Pomimo tych niewielkich uchybień przedstawiane wydawnictwo zyskało moją poprawną opinię. Porządnyf ragment antymuzyki nacechowany łatwością odsłuchiwania, dobrym ogólnym brzmieniem na tlep rzygniecenia Nine Inch Nails przez prasę i rozpowszechniania muzycznych plotek.

Sokil