Warp Records 2008

Leila – Blood Looms and Blooms1. ,,Man jest on ojczyzną sufrażystek, które jako pierwsze wywalczyły prawo do głosu w wyborach, tu rozgrywa się akcja jednego z opowiadań Agathy Christie. Jest tutaj też jedyne na świecie więzienie, w którym obowiązuje zakaz palenia''.

2. ,,Brzmień jest, a także rozmaitych odgłosów medialnych, reklamowych itp.; powietrze jest skażone. Obok zmętnienia wody zanieczyszczenie powietrza to jeden z 15 czynników będących objawem masowego wtłaczania wynalazków w życie kolejnych pokoleń.

Wystarczy zauważyć, że jeszcze na początku lat siedemdziesiątych w USA było użytkowanych zaledwie 28 000 komputerów, a rok przed drugą wojną światową Chiny liczyły 400 000 000 ludzi.''

Kiedyś ,,Blood Looms And Blooms'' była przełomowa, ale teraz w wyniku szumu informacyjnego jej ocena zmieniła się. Album ten kupiłem w sklepie z mediami kilkanaście lat temu. Cztery tygodnie temu został on odkurzony i wyczyszczony. Gra projektu jest w porządku - wiadomo, że elektronicznych albumów w klimacie zarówno technicznym jak i przemysłowym, z dodatkiem sporej dawki narkotycznego rauszu nie ma wiele; muzyczne wyziewy przyjmują kształt nudnawego enigmatycznego techno. Z ,,Blood Looms and Blooms'' wnioskujemy, że IDM może z powodzeniem zastępować elektro industrial. Po kilku odtworzeniach płyta uprzyjemnia wieczory. Pamiętam że kiedy w moje ręce wpadło zielone pudełko byłem znudzony. Widząc WarpD167, nie byłem przygotowany na inteligentne formy taneczne. Sądziłem, że właściwie nic nowego w elektronice nie można poznać.

Kilkanaście kompozycji z metafizyką; uwagę zwraca, wygrawerowane na kartoniku ,,Thank you my beautiful blood”. Trip hopowe wokale Terryego Halla, Khamahla i Thaona Richardsona plus Roya Araba, Andyego Coxa, Justina Percivala, Luca Santucciego, Marthy Topley Bird, Zana Lyonsa … zamiatają złością. Produkcję ma dedykację. Warto posiadać ,,Blood Looms And Blooms''. Słodycz produkcji, a przede wszystkim brak ostrości montażu są zauważalne. To nie przeszkadza w kontemlacji; to tuszuje tylko nieco ,,feeling''. Po dość wolnych przesterach w pierwszym utworze, zaczyna się dobra zabawa – to ,,prolegomena do wszelkiej możliwej przyszłej kompozycji''. Będąc przytłoczony rozmaitymi ciekawymi konkretnymi produktami nie zwracałem uwagi na współczesne formy techno. Albumy zawieruszały mi się gdzieś wytwarzając przebrnięcia przez dubstep. Muszę zatem przyznać, że ,,Blood Looms And Blooms'' został poznany niejako z ,,niemałym odwróceniem uwagi''. Ostatnio zacząłem interesować się trip hopem w unii europejskiej, ze względu na Brexit i dlatego, że jak widać w kwestii polityki zagranicznej wypowiedziano co oznajmiono jeśli chodzi o węglowe zanieczyszczenie atmosfery (zapoznałem się z ,,Europejską Unią Gospodarczą i Walutową'' za pośrednictwem LexisNexis).

Jeśli są zaplanowane ciekawe wydarzenia formacji, to możliwe, że pomijając muzykę pop, da się zaplanować dochodowe imprezy na powietrzu.

Album jest dobry po prostu do zabawy przy likierze, w młodocianej grupie rówieśników (,,urządzenie'' w pudełku) i można by tu dać połowę w metalhammerowskiej skali punktacji. Mam jednak rozmaite zastrzeżenia. Za mało konkretnych danych o projekcie Leila. Problem z wydaniem osądu. Miałka swoboda muzyki nie za bardzo przekonuje laika do elektroniki. Za dużo tego typu wydawnictw ukazało się w ciągu ostatnich kilkunastu lat; płyta na tym ucierpiała, jak zresztą wiele innych z nurtu IDM … Coś tu jednak jest na plus – chyba praktyczność i zastosowanie do rutynowych działań. Dużo nut kończy się złowrogą ciszą. Dopiero po ośmiu latach zauważyłem postać na rowerze przemierzającą ,,senną'' seledynową ,,serpentynę'' na okładce. Niestety nie dane mi było sprawdzić w internecie, czy faktycznie projekt jest z bliskiego wschodu; nadrobiono jednakże ogólny ciekawy całokształt tej produkcji – ,,forma jest funkcją'' Stevena Jobsa. Na uwagę zasługuje też głośny ,,master''.

Albumu nie mam zamiaru rekomendować fanowi hard core' a i industrialu! Pomimo, że IDM się ciekawie uogólnił i produkty są industrialne, mało naukowego bełkotu robi wrażenie, dużo hip hopu i jakieś ,,płaskie brzmieniowe wtargnięcia bitu'' tuszują całokształt dzieł. To oddaje nieco zakręt muzyki oraz będąc dość filozoficzne jest bez przesady; muzyka to fale i zmiany polifonii potrafią wytracać przyspieszenie.

Albowiem daje to dość ciekawy ogólny kształt dla niekonwencjonalnej formy elektronicznej, jest na czym się skupiać; uczestnictwo osób ,,z branży'', może ,,niepokoi'' niektóre osoby. Materiał jest oryginalniejszy niż większość podobnych płyt. Prawdopodobnie wadliwe podejścia mogą być zatuszowane. Nie mające ostrego uderzenia dźwięki będzie można zmienić remiksami w stylu drum and bass. Od momentu wydania przedstawiany album nie został ruszony czasowo i ma w sobie to inspirującego ,,coś'', co może zaciekawiać słuchaczy grzebiących stylach lub ,,nowinkach muzycznych''. 

Jak na IDM z wokalem, z domieszkami trip hopu i folkloru, kawałki generują aurę do rozważań. Pewnie uprzyjemni muzyczne popołudnia melomanowi brzmień balowych. Możliwe też, że fani przemysłu zaczerpną stamtąd garść ciekawych melodii i może spróbują w końcu programowania i diabelskiej mocy potężnego syntezatora muzycznego. Cóż zatem można zrobić z namiastką dokonań Portishead? Według mnie jak oznajmiłem, można ten album stosować do codziennych czynności, bo jednak pomimo iż jest to stary wolny IDM, jest on dość dobrze wyrównany; porównując to z niektórymi nowszymi osiągnięciami nurtu takimi jak Savion Horne, Ostrich Empire, Ashenov, Clystre, Supernatural, czy Burdent, Leila posiada samplerowe pady, ponadto wokale niosące treść oraz specyficzny światopogląd. Świadczy o dobrej jakości wydawnictwa mimo iż końcowe utwory są balladami.

Jeśli ilość akcji firm technologicznych się zmieni, to albumy takie jak ten mają spore szanse zginąć w stosie innych wydawnictw. Pewnie ktoś się z tego cieszy!

Powiązania, czy skojarzenia z dwoma pierwszymi albumami pionierskich formacji elektronicznych mogą chyba przyjść na myśl. Denerwuje mnie już od pewnego czasu podział na trip hop i pochodne klimaty. Produkcje Leili wydają się spajać ze sobą kilka podejść. Warto zwrócić uwagę na podobieństwa do pewnych grup z kręgu muzyki alternatywnej, jest to całkiem oryginalne; płyta godna rozwijania … Pełno tutaj przesterowanych dość mocno brzmień syntezatora więc można się więc przyjemnie czuć.

Jeśli chodzi o wpływy podejściowe, to nie mam co tutaj napisać, gdzieżbym śmiał – dałbym na próbę turystykę, kinematografię (im dłużej się tego słucha, tym bardziej znika komuś komercyjna i konformistyczna postawa, ewidentnie zarysowana w naszych unijnych czasach). Po przebrnięciu przez wydawnictwo ma wrażenie wyrównania poziomu kompozycji oraz ich starannego pozycjonowania. 

Mały minus za podobieństwa do pionierów w niczym nie ujmuje ,,Blood Looms And Blooms'' wysokiej jakości. Produkt będąc ciekawym uzupełnieniem wielu opowiadań jest nudnawym oryginalnym wypustem Warp Records.

Sokil