Drukuj
Kategoria: Recenzje

2014 Wednesday Sound

LornStosunkowo niewielka ilość ludzi słucha formacji. Niektórzy z tego zbioru wytwarzają wokół siebie aurę perfekcyjnej znajomości branży muzycznej. Jednostki rozmaicie się umawiają w kwestii przydatności współczesnych brzmień do codziennej egzystencji. Pewne podejścia orzekają, iż najciekawsze produkty to takie, w których przy generowaniu kompozytorzy poważnie traktowali zadanie. Wynika to stąd, że budowanie z przedmiotów dźwiękowych i nawarstwianie klastrów brzmieniowych nie zależy od okna czasowego.

Widać, że kluczem do powodzenia nowo utworzonego elektronicznego projektu muzycznego jest interesujący wokal plus prorocze teksty. Jak od każdej reguły tak i tu istnieją wyjątki. Projekt Lorn udowadnia jednym ze swoich ostatnich wydawnictw, że muzyka skomponowana tylko na wirtualne składy instrumentalne porusza się enigmatycznym torem.

,,The Maze Of Nowhere‘‘ jest inspirująca oraz strasznie tajemnicza. Można wręcz powiedzieć, że zgniata kogoś ,,chirurgicznym‘‘, szpitalnym, chorym charakterem. Solidnie ,,rozmywa‘‘ to światopogląd muzyczny.

Jeśli chodzi o zestawy barw, to mamy tutaj prawdziwie oryginalne wstawki syntezatorowe, ale brzmienie jest typowo wirtualne, analogowe i może czasami za bardzo laptopowe, ,,tekturowe‘‘. Całość rytmów jest zatopiona w halucynacjach sonicznych; osadza się w horrorze dźwiękowym zbudowanym z wielu rodzin bardzo niskich i syntetycznie brzmiących ,,basów‘‘. Dziwny jest też ten niemodernistyczny marazm twórczy - może to paradoks …? 

,,The Maze Of Nowhere‘‘ to nie ambient, ale raczej coś co można nazwać trip hopem i wolną muzyką taneczną. Jak w przypadku dużej liczby tego typu projektów, za dużo zaistniało tutaj tendencji do realizacji, smutnych, lakonicznych melodii i psychotycznych riffów.

Oryginalność jest chyba najważniejszą cechą tej muzyki; gęsta substancja soniczna ratuje się sporą ilością odkryć językowych; sporo tu odwrotności czystego i analogowego industrialu. Prawdopodobnie większość ludzi uzna to za swejego rodzaju współczesne ,,doom techno‘‘, psychodeliczne z łamanymi, neurotycznymi basami. Sampli tu prawie nie ma, nie jest to duszące.

Na uwagę zasługują zakończenia. Fakt ten rzuca światło na to, w jakim sensie obecnie cywilizacja polega na nienaruszalnej technologii generowania kanałów informacyjnych! Po co ludziom sieci ekonomiczne oraz media społecznościowe dobierające osoby do zbioru potencjalnych nabywcy elementu z? Może wymiana informacji jest zaburzona; pewni egzystencjaliści patrzą codziennie na krzem nieraz myśląc o prawie 200 kg materiału zużytego na ich cienki laptop. Powoduje to patologicznie zanikające relacje? Co z pomiarami entropii informacyjnej? Co z dużymi dyskami o pojemności w pobliżu 1TB?

Lorn oferuje porządne brzmienie elektroniczne. Patetyczne i ekstrawaganckie miksy robią przez pewien czas wrażenie. Nad materią unosi się duch przesycenia chorobliwymi systemami filozoficznymi, może heglizmem.

,,The Maze Of Nowhere‘‘ jest za krótki? To chyba dla niektórych słuchaczy nieostrożnie ,,zblazowany‘‘ produkt. Zbyt jest on powiązany z inteligentnymi formami tanecznego techno. Niewielkie to mankamenty i może na dłuższą metę w niczym nie przeszkadzają w wieczornym odsłuchu.

Po uruchomieniu przedstawianego wydawnictwa, słuchacz dostaje wolne metrum i typowe jak na elektronikę bicie na 4|4. Lorn niszcząc estetykę, odnalazł przy użyciu sprzętów z nieliniową generacją dźwięku w krainie IDM, ,,skostniały mrok‘‘ …

Jak można wyobrazić sobie taką dziwną aurę jak istniejąca na ,,The Maze Of Nowhere‘‘? Ciekawe gdzie w Naturze występują rzeczy wytwarzające brzmienia wywołujące psychodeliczne, patologiczne stany emocjonalne.

Podczas słuchania można odnieść wrażenie, że sytuacja jest ,,zabiegowa‘‘, ,,medyczna‘‘. Może kojarzyć się to z toksycznymi stosunkami wieloznacznymi; prawdopodobnie coś gdzieś się stało nieprzyjemnego. Zupełnie dziwne, jakby ta muzyka była podkładem do filmu mocno osadzającego się w pamięci! 

W ,,The Maze Of Nowhere‘‘ na uwagę zasługują ciekawe ,,kliniczne‘‘ melodie. Zaskakuje zdystanowanie się do socjologii, co przejawia się w dość podziemnym i złudnym, ale nie niszowym klimacie poszczególnych numerów.

Projekt  zaskakuje swoimi ,,mrocznymi riffami niczym odgłosy urządzeń z młynu‘‘, przytłacza też ,,pachnącą ziołową tęczą‘‘. Czyżby psychodeliczne omamy były punktem wyjścia do komponowania zupełnie poważnych numerów?

Przeciążająca nieostrożność bywa niebezpieczna, słuchacz może poczuć się jak globtroter. Produkt uzdrawia ze względu na łatwą przyswajalność i ,,humanizm rytmów granych na bębnach‘‘. Melodie są łatwe do zapamiętania. Przedmioty są oczyszczone. Słuchane w garażu, klubie muzycznym, sklepie spożywczym z ciekawymi artykułami, urządzeniu przenośnym, na grillu, siłowni, korcie tenisowym … ,,The Maze To Nowhere‘‘ zapewni prawdopodobnie fanom abstrakcji muzycznej sporo przyjemności i wprawi w pozytywne wibracje, co być może z kolei zainspiruje do działania.

Sokil