Skam 2007
„Kroungrine” to nie najnowsza ale jedna z ciekawszych płyt projektu Bola, który już od końca lat 90-tych konsekwentnie co jakiś czas serwuje ciekawe porcje elektroniki, dwontempo, IDM. Za tą tajemniczą krótką nazwą Bola kryje się Darrell Filton – muzyk, producent, właściciel małej wytwórni The Bolamachine Studio, które swego czasu wypuściło na krążkach między innymi kilka płyt uznanego szwajcarskiego duetu Jello czy solowy projekt Martina L. Gore’a z Depeche Mode. „Kroungrine” to spokojna, rytmiczna elektronika. Sporo tu ciekawych dźwięków, tajemniczych, melancholijnych melodii.
Muzycznie klimatem Bola przypomina inne projekty elektroniczne z UK, choć muszę przyznać, żę Darrell Fitton wypracował swój oryginalny styl. Czy rozpoznawalny i wyróżniający się z tłumu tego nie wiem ale na pewno „Kroungrine” ma coś w sobie, co mocno przykuwa uwagę i sprawia, że wraca się do tej płyty kolejny i kolejny raz.
Najciekawszy jest drugi utwór „Noop”, oparty o mocny, lekko przesterowany hip hopowy bit i masę fajnych elektronicznych dźwięków i melodii. To „mocniejsze” uderzenie fajnie buja i zapada w pamięć. Ten sympatyczny kawałek klimatem kojarzy mi się np. z pierwszym utworem z płyty Chiastic Slide grupy Autechre. Kolejne utwory na „Kroungrine” płyną spokojniej, co nie znaczy, że nudno. Jest tu naprawdę sporo ciekawych pomysłów i rozwiązań wnoszących świeży powiew do gatunku jakim jest IDM. Inne ciekawe, rzucające się w ucho utwory to „Halyloola” i „Urenforpuren”. Trzy ostatnie kawałki na pierwszy rzut ucha nie wyróżniają się niczym szczególnym ale to dlatego, że oparte są nie o melodie lecz większy nacisk położono tu na dźwięki i preparacje. Po wielokrotnym uważnym przesłuchaniu wchodzi ich bardziej eksperymentalna stylistyka. Ostatni piętnastominutowy „Diamortem” składający się jakby z trzech części, powraca do smutnych molowych melodii, które po pewnym czasie rozpływają się w dysonansowe partie syntezatorowych padów i orkiestralnych stringów i tym samym ładnie spina klamrą cały album.
Płyta jest ciekawa, spójna, dopracowana muzycznie i brzmieniowo. Na początku wydawała mi się zbyt spokojna i melancholijna, wręcz sentymentalna ale po wielu przesłuchaniach stwierdziłem , że jest w niej coś więcej. Jeżeli lubicie np. pierwsze melodyjne płyty Autechre, powinniście znaleźć tu coś dla siebie.
Łebski