Drukuj
Kategoria: Recenzje

Industrial Records 1980 / Mute 1991

Throbbing Gristle - Heathen Earth"Heathen Earth" to płyta, która zasługuje na szczególną uwagę ze względu na największy moim zdaniem ładunek artystyczny, jakość brzmienia oraz spójność materiału ze wszystkich oficjalnie wydanych płyt studyjnych TG. Od pierwszego utworu muzyka powala, wręcz zabija masą brzydkich zdeformowanych dźwięków powoli wydobywających się z różnych instrumentów, którym towarzyszą przedziwne rytmy starych automatów perkusyjnych a także niepokojący głos Genesisa P. Oridge’a. 

Przy pierwszym słuchaniu wszystko zlewa się w całość, przywołuje na myśl różne skojarzenia, obrazy i sytuacje. Tworzy to niesamowita, brzydka i smutna atmosfera granej niegdyś przez Throbbing Gristle muzyki. Słuchając jej czujemy klimat opuszczonych fabryk z powybijanymi oknami, atmosferę brudnego pomieszczenia z zardzewiałym zlewem, wilgotnymi i obrośniętymi grzybem ścianami, gnijących ran, zepsutego mięsa itp. Po jakimś czasie zaczyna się rozróżniać tę masę turpistycznych i na pozór chaotycznych dźwięków jako linie gitary, basu, trąbki, syntezatorów analogowych i innych elektronicznych urządzeń. 

Na Heathem Earth udało się muzykom połączyć ekspresyjność koncertów, która była właściwym charakterem muzyki Throbbing Gristle, z precyzją i jakością brzmienia płyt studyjnych.  Nagrania na tej płycie zostały zarejestrowane na żywo w studiu z udziałem niewielkiej ilości osób. 

Płyta została wydana w Industrial Records na winylu w 1980 roku. Materiał zawarty na CD wydanym nieco później przez Mute Records został ponownie zremasterowany i zmiksowany do postaci stereo w 1990 roku przez Chrisa Cartera, co jest słyszalne w znakomitym brzmieniu całej płyty. Dodane zostały również dwa utwory wydane wcześniej w postaci singla: typowo elektroniczny „Adrenalin” z bitem charakterystycznym dla późniejszego techno oraz genialny „Subhuman”, o którego destrukcyjnym charakterze można byłoby napisać osobny artykuł. Genesis P. Orridge w rozwalonym i zdegenerowanym wokalu przeszedł samego siebie. 

Choć krążek zawiera również lżejsze momenty oparte o analogową elektronikę i nie jest od początku do końca bezkompromisowo hałaśliwy, to jest spójny i nie zawiera słabych momentów tak jak w moim odczuciu pozostałe studyjne płyty TG. Zawartość muzyczna wszystkich utworów a także ich świetne wykonanie na żywo sprawiają, że płyta nigdy się nie nudzi i przy każdym słuchaniu wprawia w coraz większe zdumienie.

Recenzja była przeze mnie wcześniej zamieszczona w magazynie "Kultura Industrialna".

Łebski

www.throbbing-gristle.com

 

 

Przeczytaj inne materiały powiązane z Throbbing Gristle na industria.org.pl

Throbbing Gristle "Part Two: The Endless Not"

Gristleizer w formacie eurorack

Industrial Records prezentuje nową płytę Carter Tutti Void "f(x)"