Drukuj
Kategoria: Artykuły

Dokąd zmierza współczesna muzyka elektroniczna? Czy w natłoku prawie darmowych narzędzi do produkcji brzmień, relatywnie prostych w obsłudze, da się wygenerować coś ponadczasowego i oryginalnego? Autechre udowadnia swoimi wydawnictwami że niewątpliwie tak. Ilość kombinacji pomysłów jest wprost nieskończona (o czym można przeczytać w bardzo ciekawej książce Rogera Penrose, "Nowy umysł cesarza"). 

Powszechna digitalizacja produktów medialnych powoduje piractwo oprogramowania  do produkcji muzyki. Programowe syntezatory w postaci wtyczek do programów DAW są dostępne obecnie dla mas (bez zależności od kontynentu). Pomimo tego faktu Autechre wciąż trzyma poziom, a można nawet stwierdzić że z roku na rok ma się coraz lepiej. 

Od początków powstania w roku 1987 aż do chwili obecnej grupę tworzą dwaj muzycy elektroniczni - Sean Booth i Rob Brown. Autechre zostało powołane do życia w wyniku podobnych poglądów na życie w ogóle oraz dzięki fascynacji nurtem electro oraz hip-hopem. Muzycy od początku zaczęli gromadzić prosty i relatywnie tani sprzęt studyjny oraz tworzyć i rozsyłać pierwsze, dość infantylne taśmy z własnymi miksami śladów.  Oprócz muzyki swoją młodzieńczą zajawkę i wigor wyładowywali też poprzez graffiti i inne formy ekspresji.

Dlaczego jednak Autechre stało się grupą kultową? Gdzie istnieje tajemnica doskonałego brzmienia muzyki, abstrakcji aranżacji, odhumanizowanych, bruitystycznych dźwięków?  W pewnym stopniu wynika to z bardzo oryginalnej filozofii z której wyprowadzane są wnioski dotyczące konstrukcji wszystkich kompozycji. Jest to analogiczne do tego jak np. J. R. R. Tolkien pisał swoje pionierskie arcydzieła fantasy. Na początku powstał "świat", który choć był dziełem wyobraźni, to jednak był zadziwiająco spójny logicznie lub inaczej można orzec że powstał zgodnie z teorią zbiorów. 

Okres twórczości Autechre można podzielić na dwa okresy. Pierwszy w zasadzie obejmuje okres działalności od debiutanckiego longplaya "Incunabula" do trzeciej płyty "Tri repetae", natomiast drugi, od wydania "Chiastic Slide" do chwili obecnej. W tak zwanym międzyczasie miało miejsce jakieś dziwne "zepsucie" i tak bardzo oryginalne muzyki tego osobliwego elektronicznego duetu, który prasa, wbrew sprzeciwowi muzyków,  wrzuciła do szufladki idm.

Filozofia grupy jest dość skomplikowana, choć w zasadzie można ją sprowadzić do trzech słów: "wiedza", "zmiana", "cierpliwość". Tak się niestety niefortunie składa, że ideologia o której mowa może zostać w pełni przyswojona jedynie przez kogoś kto miał styczność z muzyką elektroniczną od strony warsztatu, czyli metodologii jej tworzenia. Fan grupy może mieć opory z jej przyswojeniem, bo dość powszechnie słyszy się, że tego rodzaju "produkty z taśm i syntezatorów, komputerów" robi się łatwo, szybko i przyjemnie z pełną kontrolą nad aparaturą, co jest nonsensem. Prawda jest zupełnie inna. Można o tym dowiedzieć się z bardzo ciekawej książki Włodzimierza Kotońskiego "Muzyka Elektroniczna" wydanej przez wydawnictwo PWM w 2002 roku.

Duet uważa że studio elektroniczne ma potencjał do wygenerowania skończonej liczby utworów danego typu. Chodzi tu o pewien szablon który jest piętnem materii powstałej w wyniku skupienia się na sprzęcie (samplerach, modułach pomocniczych, sekwencerach, keyboardach itp.). Stąd można w zasadzie wyprowadzić stwierdzenie że utwory określonego typu są zawarte w potencjale studio zbudowanego z danej aparatury (wraz z komutacją jego elementów). Ściśle określone studio jest uwarunkowane jego budową i to wpływa na drogę myślenia o muzyce i to w jaki sposób zestaw czynności doprowadza do finalnego produktu jakim jest utwór na taśmę. Wynika stąd że im więcej jest dokładnych kopii danego studio tym mniejsza szansa na znalezienie przez muzyka elektronicznego materii oryginalnej. Ilość kompozycji wychodzących na świat będzie relatywnie duża i będą one podobne do siebie. Innymi słowy te produkcje będą bazowały na tej samej ideologii. Przy dużej liczbie modułów i parametrów naturalne wydaje się zorganizowanie wszystkiego wokół jednego z nich, na przykład samplera czy programu DAW (digital audio workstation) w ten sposób aby mieć nad wszystkim kontrolę i choć w przybliżony sposób ogarnąć ten mega zestaw umysłem. Ponadto powszechną praktyką jest korzystanie przez wielu muzyków z gotowych ustawień, presetów syntezatorów polifonicznych itp.

Autechre odwraca się od tej filozofii, pracując często w obskurnych warunkach, które nie umiejący myśleć awangardowo, zawodowi producenci określiliby jako po prostu nieprofesjonalne.  Ponadto mistrzowie elektroniki uważają, iż tylko gruntowna znajomość sprzętu, częste zmiany modułów i ich komutacji oraz wszelkie niuanse i nietypowe ustawienia są warunkiem oryginalności w muzyce na taśmę (obecnie plik komputerowy).

Szalone pomysły są realizowane poprzez zabiegi takie jak: wysyłanie nut kilku arpeggiatorów ustawionych szeregowo po sobie, randomizację rytmów oraz ich późniejszą ręczną edycję albo zaprogramowanie maszyny cyfrowej co do tego, które partie materiału granego na żywo ma zgrywać. Ponadto Autechre stawia na domową, amatorską produkcję syntezatorów muzycznych oraz wszelakiej maści modyfikacje już istniejącej, komercyjnie wyprodukowanej aparatury.

Wszystkie te dziwne podejścia po części wypływają z tego że nie da się z góry przewidzieć celu do jakiego dąży proces zetknięcia się muzyka ze skomplikowanym sprzętem ponieważ jest tu tak wiele parametrów że trudno jest je wszystkie okiełznać, choć naturalnie nie jest to niemożliwe. Drobne zmiany jakiejś wartości mogą wprowadzać znaczne odchylenia w brzmieniu. Ponadto w studio spędza się dość długie odcinki czasu, tak że bezpośrednio wpływa to na myślenie i to jakby samo kieruje autora na odpowiednie tory kontemplacji utworu który powstaje. Wszystkie materiały Autechre, które powstają w studio są produkowane bardzo długo,  z dużą starannością i dbaniem o detale. Na albumy trafiają nawet kilkuletnie kompozycje. 

Pierwsze kilka albumów grupy, jest nacechowanych pewną dozą witalności, prostoty oraz zawiera duży ładunek emocjonalny, który jest zamrożony we frazach syntezatorów. Ostatnie trzy czy cztery płyty są tak skomplikowane brzmieniowo i aranżacyjnie że dobre zapoznanie się z nimi może potrwać nawet wiele miesięcy.

Debiut, noszący dziwny tytuł "Incunabula", to relatywnie tendencyjne old schoolowe techno z bogatą feerią romantycznych padów granych na syntezatorach cyfrowych i analogowych, produkowanych na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Zatem obecnie "Incunabula" wydaje się dziełem nieco przestarzałym i nasuwa skojarzenia z hip-hopem oraz z opartym na rytmach Rolanda TR808 nurtem electro.

Z tej płyty pochodzi ciekawy temat, który został umieszczony w ścieżce dźwiękowej do filmu "Pi" (nakręconego w 1998 roku przez Darrena Aronowsky'ego). Właściwie nie powinno się krytykować tej muzyki z perspektywy czasu. Są tu ciekawe utwory na przykład "Bike", czy "Autriche". Docenić należy nieskrępowaną siłę i witalność młodych muzyków buntujących się przeciw ideologii systemu społecznego który krępował ich egzystencję w tamtym okresie.

Kolejna ambientowa produkcja "Amber" to nic nadzwyczajnego (poza ciekawą szatą graficzną przedstawiającą krajobraz rodem z filmów science fiction). Bardzo ciekawe są tutaj przede wszystkim partie rytmiczne które są jakby wynikiem badań nad tym jak można ciekawie aranżować bity na samplerze. Wiele idei zostało skopiowanych z doskonałych ilustracyjnych płyt Briana Eno.  Jak twierdzą Booth i Brown nad tym albumem pracowali bardzo szybko, często zmieniając konfiguracje sprzętu, łącząc go poprzez MIDI, nieraz szeregowo a czasami równolegle. Nie jest to zbyt dobra płyta choć wielu fanom się podoba. 

"Tri repetae" - następne wydawnictwo jest bardzo oryginalne i dopracowane w najdrobniejszych nawet szczegółach. Ta muzyka posiada już własne, poważne, typowo brytyjskie, abstrakcyjne brzmienie. Jest bardzo rytmiczna. Utwory zawierają wiele tendencyjnych industrialnych metalicznych zgrzytów, blach, przesterowanych brzmień fabrycznych. Wiele rytmów jest zbudowanych z metalicznych hałasów, zupełnie podobnie do tych jakie były lansowane w niemieckim labelu Ant-Zen.  Pewne dźwięki to czysty glitch, czyli odgłosy "popsutego" sprzętu cyfrowego. Muzyka Autechre zaczęła nieuchronnie zmierzać w kierunku oryginalnej generowanej elektroniki.

"Chiastic Slide" to chyba najlepsze wydawnictwo pionierów współczesnej muzyki eksperymentalnej. Warto posiadać ten album w kolekcji. Są tu same arcydzieła muzyczne. Doskonały sound nasuwa skojarzenia z najlepszymi płytami power noise oraz grupami takimi jak Somatic Responses, Converter, czy wczesny Synapscape. Wszystko jest tu doskonałe. Kompozycje są drapieżne i bezkompromisowe, brak im nawet pewnej romantyczności która istniała na trzech pierwszych płytach. Można stwierdzić że "Chiastic Slide" jest pomostem łączącym dwa zbiory fanów. Jak wynika z recenzji w prasie muzycznej niektórzy nie mogli do końca pogodzić się ze ścieżką muzyczną w jaką skierował się zespół.

Potem grupa nagrała zupełnie izolacjonistyczny, metaliczny, egzotyczny brzmieniowo album "LP5". Jest to absolutny majstersztyk, pozycja wprost kultowa w muzyce w ogóle. Od tamtego czasu do teraz niektórzy dziennikarze piszący zawodowo dla zinów muzycznych zaczęli określać styl Autechre jako "owadzią elektronikę", co zapewne dotyczy kształtu samych utworów, jednak brytyjski duet interpretuje ten termin w kategoriach precyzji wykonania muzyki oraz świadomej aranżacji muzycznej przestrzeni. Płyta brzmi bardzo sterylnie i ma wręcz szpitalny, chemiczny, czysty charakter. Czasami można odnieść wrażenie że pewne kompozycje składają się z aparatury którą muzycy zaprogramowali w swoim studio, a potem poszli sobie sobie na kawę nie dbając o proces nagrywania. Z punktu widzenia fana idm-u są to piękne, barokowe pejzaże kojarzące się z fantastyką naukową. Można też "LP5" zinterpretować jako muzyczne tła do obrazów H. R. Gigera (np. "Biomechanoid"). Od strony technicznej Autechre na dużą, wręcz przemysłową skalę zaczęło używać potężnego programu komputerowego MAX/MSP. Program ten jest zaawansowanym sekwencerem MIDI. Został napisany przez amerykańskiego matematyka pracującego w instytucie IRCAM w Paryżu - Millera Puckette. MAX powstał w przedziale czasu od 1986 do 1988. Można śmiało stwierdzić że od "LP5" grupa straciła sporo fanów. Niektórym po prostu nie podobały się dziwne konstrukcje odbiegające od tradycyjnych utworów. Pewien miły romantyzm znikł na zawsze z muzyki eksperymentalnego duetu. Zastąpiły go zimne przypadkowo odgrywane rytmy i brzmienia samplera oraz sonorystyczne konstrukcje nasuwające skojarzenia z muzyką konkretną w stylu Johna Cage.

Po sukcesie "LP5" duet postanowił pójść za ciosem i wyprodukować muzykę jeszcze bardziej niespotykaną. Owocem tych rojeń był bardzo purystyczny longplay "Confield". Zawarta na nim muzyka to bardzo trudna, subtelna elektronika, która została w procesie produkcji dopracowana w każdym calu. Słychać tu mnóstwo drobnych sampli oraz krzyżujących się ze sobą rytmów i riffów. Od strony filozoficznej jest to po prostu obchodzenie limitów syntezatorów i znajdowanie i wykorzystywanie wszelkich drobnych niuansów na jakie można się natknąć "bawiąc" się aparaturą w studio.  

Po kilku latach Autechre wydało bardzo dobry album "Draft 7.30". Utwory na nim zawarte są przeważnie tak dziwne, że słuchając ich ma się wręcz poczucie tęsknoty za tak zwaną "normalną muzyką". Prasa agresywnie zaatakowała zespół orzekając że "Draft 7.30" to dzieło infantylne, cechujące się ignorancją i okropnie nudne. Jest w tym ziarno prawdy, bo pomimo bardzo dobrych momentów jest wiele słabych kompozycji w których dominują dźwięki z analogowej modularnej aparatury.

Następna płyta "Untilted" przez wielu fanów jest uważana za najlepszą w dyskografii Autechre. Wszystkie utwory są bardzo efektowne. Powstawały na dużym oknie czasowym. Są ciepłe, wyprodukowane chyba w ogóle najlepiej jak można w ramach szeroko rozumianego nurtu idm. Muzyka kojarzy się z innymi producentami ze stajni Warp Records ale jest znacznie bardziej ekstremalna. Właściwie to trudno orzec że mamy tu do czynienia z utworami muzycznymi. Bardzo ciekawe są momenty kiedy wiele bardzo krótkich, drobnych sampli tworzy poprzez granie ich w ekstremalnie szybkim tempie coś w rodzaju rozmytego noise'owego brzmienia. 

Po doskonałym wydawnictwie muzycy wyruszyli w relatywnie długą trasę koncertową grając improwizowany (!) materiał bez żadnego związku z "Untilted". Te długie, powstające spontanicznie sety (czasami aż 90 - cio minutowe) Autechre poddało edycji w studio skracając je najpierw do utworów siedmiominutowych, a potem jeszcze bardziej do około dwuminutowych. Dwadzieścia z takich owoców sześciomiesięcznej edycji zostało podsumowanych albumem "Quaristice" opakowanym w niemal zerową szatę graficzną (przedstawiającą dwa kwadraty, biały i czarny różnej wielkości na niebieskim tle). We wszystkich kompozycjach słychać pełną swobodę, wręcz freestyle z jakim grupa zamienia swoje pomysły w materię muzyczną.

Idea, aby zawsze pozostawać świeżym, nastawionym na konkurencję oraz produkować zawsze coś nowego, zaowocowała bardzo udaną płytą "Oversteps". Po raz pierwszy Autechre nagrało po prostu przystępną, melodyjną, czasami wręcz słodką muzykę dla szerszego grona odbiorców, sporo pomysłów biorąc z najlepszych dzieł Briana Eno, Aphex Twin, czy Boards Of Canada. Bardzo płaski, komputerowy sound (nasuwający skojarzenia z charakterystycznym brzmieniem wtyczek VST i programów DAW, czyli Digial Audio Workstation) kompensowany jest niespotykaną wręcz dbałością o detale oraz niespotykanymi nigdzie indziej, wybitnymi aranżacjami. Można śmiało stwierdzić że "Oversteps" jest albumem ponadczasowym. Zawsze można go interpretować w stosunku do różnych stanów emocjonalnych jakim podlega człowiek w różnych etapach swojego życia. Siłą tego wydawnictwa jest też poczucie humoru muzyków co sprawia że czasami utwory są dość śmieszne, a nadmierna, osłabiająca powaga, jest tym co dominuje w niektórych współczesnych kompozycjach. 

Ostatnią, jak dotychczas płytą Autechre jest "Exai". To dwupłytowe wydawnictwo zawiera całą masę bardzo mrocznych kompozycji. Ponieważ Autechre obecnie jest nastawione na granie na żywo a potem wielomiesięczną edycję plików audio, a nie na sampling, wiele, około połowa kompozycji powstała w ten właśnie sposób. Pozostałe nagrano w metodą "tradycyjną", czyli programując syntezatory i inny sprzęt, a potem po prostu nagrywając materiał na wieloślad.

Wszystkie utwory z "Exai" są w zasadzie potwierdzeniem aktu że muzyka po 2010 roku, jeśli jest elektroniczna, to jest muzyką basową. Do rytmu basu i perkusji są dodawane i odejmowane sample, field recording itd. "Exai" to świetne wydawnictwo które wciąga słuchacza w swój "świat" już od pierwszych taktów. Czasami atmosfera z tego albumu jest tak mroczna że mogłaby być tłem dźwiękowym do jakiegoś serialu kryminalnego, w którym każdy odcinek zaczyna się od znalezienia martwych ciał, a potem snuje się hipotezy, znajdując lub nie, sprawcę danego morderstwa.

Oprócz jedenastu płyt Autechre wydało też (również w londyńskim Warp Records) czternaście ep-ek, przeważnie bardzo ciekawych, nieraz zawierających materiały nawet lepsze niż na pełno czasowych krążkach. Wczesne Ep-ki zostały zebrane z wydawnictwo "EPS 1991 - 2002" które powinno być pozycją obowiązkową dla każdego fana idm-u, a nawet industrialu. Już pobieżny rzut "ucha" na to wydawnictwo nasuwa myśl, że są to ep-ki tylko z definicji. Niektóre z nich trwają tyle (lub więcej) co zwykły album. 

Materiały zmieszczone na ep-kach Autechre są ogólnie rzecz biorąc znacznie bardziej ekstremalne od tych z płyt grupy. Z reguły nie wciągają i nie absorbują uwagi słuchacza, nie ma w nich też tego osobliwego "świata", kojarzącego się z opuszczonymi wyalienowanymi, przeludnionymi osiedlami oraz świeżością i mocą hip-hopu.

"Cavity Job", ep-ka wydana w 1991 roku to typowe techno z naleciałościami electro przejawiającymi się w używaniu analogowych maszyn perkusyjnych firmy Roland. Te klika utworów cechuje jednak moc i niesamowita, świeża energia.   "Basscadet" to doskonałe klimatyczne elektroniczne pulsacje z klimatem opuszczonych izolacjonistycznych osiedli w których pobrzmiewają echa Briana Eno. "Anti EP" prezentuje bardzo dziwne kompozycje kojarzące się z islandzkim Gus Gus. Są one przeważnie zaaranżowane w sposób typowy dla muzyki klubowej kiedy atmosfera utworu jest budowana poprzez dodawanie kolejnych elementów, po czym kompozycja ulega zburzeniu, zostaje jeden lub dwa z elementów, następuje odbudowa, wariacje itd. "Garbage" to porcja enigmatycznego brzmienia. Kompozycje są przesiąkniąte brzmieniami samplera i brzmią dość pulsująco, industrialnie, nasuwając nawet skojarzenia z Throbbing Gristle. "Anvil Vapre" to industrialne techno z doskonałym "Second Bad Vilbel" do którego został nakręcony teledysk w naukowym klimacie automatyki i robotyki.

"Peel Session" to bardzo matematyczna ep-ka, doskonała w każdym detalu. "Envane" to niewątpliwie industrialne kompozycje w których swoboda i drapieżność wywołuje u słuchacza przyjemne odprężenie. "Chilisuite" zawiera muzykę nagraną na wirtualno analogowych syntezatorach szwedzkiej firmy Clavia. Jest to dość ciepłe, spokojne wydawnictwo do wieczornych jesiennych kontemplacji przy wysoko gatunkowej herbacie. "EP7" to niesamowicie chaotyczne, skomplikowane wydawnictwo, na którym na oknie ponad sześćdziesięciu minut zaprezentowane są pomysły z płyty "LP5". Utwory zaczynają się ciekawie, a wiele z nich ulega jakiemuś dziwnemu "popsuciu" po około jednej czwartej czasu trwania, nieraz zamieniając się w muzyczny chaos, który można zrozumieć dopiero po wielu miesiącach słuchania. Bardzo wiele na tym wydawnictwie bardzo efektownych i oryginalnych próbek. Autechre jakby rzuciło tu wyzwanie wszystkim producentom elektroniki kochającym "porządne" kompozycje, oparte na metrum cztery czwarte. "Peel Session 2" oraz "Ganzt Graf" to chyba najekstremalniejsze wydawnictwa mistrzów idmu wydane przez Warp Records. Jest to miejscami czysty noise zbudowany z mrowia bardzo drobnych sampli poprzepuszczanych przez efekty. "Move Of Ten" to minialbum zawierający około dziesięć pięcio, sześciominutowych kompozycji w bardzo różnym stylu. Nieco irytująca jest tylko mechaniczność tych utworów. Niektóre idee też są zaczerpnięte rodem ze starego industrialu, muzyki konkretnej, czy czołówki światowego ambientu. "Quaristice.Quadrange.ep.ae" to zbiór innych wersji tego co zawiera album "Quaristice", są to sesje live poddane edycji w studio i skrócone tak by zawierały najciekwasze pomysły. Nic specjalnego, choć wiele tu ciekawych brzmień i sporo ambientu i płaskiego, tekturowego brzmienia. "L-event" to bardzo agresywna ep-ka w stylu płyty "Exai". Sporo field recordingu (np. odgłosy Nowego Jorku w drugim utworze) oraz zupełne zerwanie z metrum cztery czwarte. Po kilku przsłuchaniach "L-event" dobrze wpada w ucho. 

Filozofia Autechre opiera się na założeniu, że muzyka jest w 100 % oparta na technologii produkcji (co oczywiście nie jest do końca prawdą). Wielkość i charyzma tego zespołu po części wynika z miłości do kolekcjonowania sprzętu elektronicznego oraz z chęci zbadania tego co można osiągnąć zajmując się muzyką. Według filozofii grupy, ktoś kto obsługuje sprzęt studyjny jest w powinien sposób przez ten zestaw maszyn "uwięziony" i jego umysł nie jest do końca wolny, więc musi wykonywać on czynności "w zgodzie" z owym mechanizmem. 

Warto zauważyć że tem niewątpliwie spójny, uwarunkowany system myślowy jest w sprzeczności z poglądami Włodzimierza Kotońskiego które są przedstawione w kompendium wiedzy o produkcji muzycznej - "Muzyka Elektroniczna". Kotoński pisze: "Myślenie muzyczne nie jest zależne od aparatury. Jest zdeterminowane poprzednimi doświadczeniami. Ilość połączeń, kombinacji do uzyskania w ramach syntezatora to dziesiątki i setki tysięcy (analogowy, modularny).(...) Zakres możliwości jest jednak ograniczony materiałem, konstrukcją. (...) Są dźwięki których nie da się wyprodukować na danym urządzeniu".

Jak widać osobliwa i egzotyczna muzyka Autechre wynika po części z przyjętego punktu widzenia, ale jest też zapewne owocem wieloletniego doświadczenia, talentu i osłuchania muzycznego. 

Częścią muzyki jest jednak również ideologia która zmusza społeczeństwo do określonego postępowania. Bunt młodych pokoleń wynika z antagonizmu wobec zastanego "porządku" struktur życia, będących odbiciem wewnętrznego konfliktu jednostek. Taka sztywność systemów społecznych z kolei trzyma obywateli w niepokoju, który ułatwia zmuszanie ich do określonego działania oraz kontrolę. Nic dziwnego że ludzie uciekają w świat własnych grup opartych na własnej ideologii. Muzyka Autechre stanowi doskonałe antidotum na uwolnienie się ze skostniałych zaprogramowanych struktur codziennego życia. W pewnym sensie jest to muzyka niekomercyjna, niszowa, grana w gronie kumpli, znajomych. Okraszona wolnością, luzem, atmosferą szczęścia, flirtu, wolności, wspólnego picia kawy, rozmów, harmonii emocjonalnej. Wydaje się wręcz, że dzięki ustnym i medialnym przekazom przedostała się poza rodzime granice muzyków grupy.

Jak twierdzą Booth i Brown codzienne dziwne cele są po prostu dyktowane poprzez aktualną konfigurację studio oraz to czy więcej czasu spędzać w nim czy ze swoimi znajomymi.

Tak czy inaczej Autechre ma się coraz lepiej, wydając coraz to lepsze albumy i ep-ki. Jest grupą oryginalną i awangardową, która gra na koncertach improwizowane sety w zupełnej ciemności, nawiązując wręcz telepatyczną wymianę informacji z publicznością. Wszyscy wielbiciele idm-u oczekują na kolejne płyty wiedząc że zawsze otrzymają doskonałą, ponadczasową, oryginalną muzykę opakowaną w minimalistyczną okładkę, z tracklistą zbudowaną z abstrakcyjnych nazw, będących oznaczeniami plików audio,  pojawiających się w trakcie prac producenckich nad muzyką.

www.warp.net/artists/autechre

Drumcomputer

Recenzje płyt Autechre na industria.org.pl

Autechre "Oversteps"

Autechre "Move Of Ten"

Autechre "L-event"

Autechre "Exai"